Czasem jest tak, że lubimy przeglądać się w innych osobach, jak w lustrze. Idealizujemy naszych partnerów po to, by nasze poczucie własnej wartości wzrosło. Przypisujemy więc bliskim cechy, których oni nie mają, ale my bardzo chcielibyśmy, by je posiadali, lub wręcz widzimy je w nich. Stąd nasz subiektywny osąd partnera, małżonka, kochanka tak często i tak znacznie różni się od opinii, jakie mają na temat tej osoby inni, którzy ją znają. Tu warto moim zdaniem przytoczyć termin projekcji. Jest to mechanizm obronny polegający na przypisywaniu innym własnych pragnień, uczuć, myśli, czy zachowań. Jest to proces, którego na co dzień sobie nie uświadamiamy. Dopiero uważna analiza swych dążeń może doprowadzić nas do wniosku, iż faktycznie obsadzamy w innych część nas samych. Z pewnością pomocą w zrozumieniu projekcji może być psychoterapia. Mechanizm ten może dotyczyć zarówno pozytywnych, jak i negatywnych aspektów naszej egzystencji. Wyobraźmy sobie na przykład, że bardzo podoba nam się kolega z pracy. Podczas rozmowy z nim nasze wyobrażenia na temat jego atrakcyjności zaczynamy postrzegać jako zauroczenie kolegi nami i wyobrażać sobie, że to ja podobam się jemu. Podobnie osoba, która bardzo lubi doznania erotyczne i często odczuwa podniecenie seksualne, może w zachowaniu innych osób dostrzegać symptomy takiego pobudzenia, choć wcale nie muszą być one obecne. Projekcję cech negatywnych postaram się pokazać na kolejnym przykładzie. Spodziewamy się, że nasza koleżanka podsłuchała rozmowę, podczas której z naszych ust padła na jej temat jakaś nieprzychylna informacja. Kiedy więc spotkamy tę znajomą, możemy przypuszczać, że będzie ona na nas zła i zacząć przypisywać jej tę złość pomimo tego, iż ona wcale nie musi być ani zła, ani świadoma treści rozmowy. Podczas poznawania drugiego człowieka często kierujemy się schematami, które przejawiają się w naszych myślach. Schemat Ja opiera się na przeszłych doświadczeniach zorganizowanych w struktury wiedzy, które pozwalają nam zrozumieć, wyjaśnić i przewidzieć nasze własne zachowanie. Zazwyczaj więc postrzegamy nowo poznane osoby przez pryzmat naszych minionych doświadczeń. Dzieje się tak z kilku powodów. Po pierwsze żywa jest zazwyczaj nasza pamięć przeszłości. Im silniejsze emocje towarzyszyły nam podczas danego wydarzenia, tym wyraźniejsze obrazy i schematy uruchamiamy. Ponadto zgodnie z Teorią spostrzegania siebie Daryla Bema, przy poznawaniu innych osób działają takie same czynniki jak przy poznawaniu siebie. Oznacza to, że zarówno siebie, jak i innych próbujemy poznać, używając podobnych mechanizmów. Są to więc przede wszystkim zbieranie i przetwarzanie informacji o sobie i innych, a następnie na ich podstawie tworzenie wyobrażeń na temat siebie i innych. Jest jednak między poznawaniem siebie i innych zasadnicza różnica. Przy obserwowaniu siebie mamy wgląd w informacje niedostępne dla zewnętrznych obserwatorów. Są to nasze myśli, emocje, przekonania, fantazje itd. Dlatego właśnie pełne poznanie drugiej osoby jest tak trudne, by nie rzec niemożliwe. Aspekt wglądu w siebie tłumaczy w pewien sposób dylemat różnicy wniosków, jakie wyciągają poszczególni uczestnicy interakcji. Jeśli więc my sami gramy główną rolę w jakimś zdarzeniu, to nikt poza nami nie ma do tego zdarzenia takiego dostępu, jak my sami. I to właśnie my decydujemy kogo zechcemy wpuścić do naszego wewnętrznego, ukrytego dla postronnych świata. Na drodze ku dorosłości, kiedy to intensywnie staramy się poznawać samych siebie, z pomocą przychodzi nam wiele czynników społecznych. Ważną rolę odgrywa tu przede wszystkim lustro społeczne, w którym nieustannie się przeglądamy, Oznacza to, iż nasze doświadczenia i przeżycia stale są interpretowane i oceniane przez innych, co staje się fundamentem tego, co sami zaczynamy myśleć o sobie. Wiele zależy zatem od tego kim są nasi bliscy, osoby dla nas znaczące, które są naszymi lustrami. Na drodze do poznania siebie ważną rolę pełnią także porównania społeczne. Jeśli często porównujemy się do osób, które w naszej opinii są lepsze od nas, nasze poczucie własnej wartości może ulec osłabieniu lub zostać nadszarpnięte. Są to tak zwane porównania społeczne w górę. Odwrotność stanowią porównania społeczne w dół, kiedy to porównujemy się do osób, które oceniamy jako gorsze od nas. Możemy wtedy poczuć się lepiej, gdyż w tym zestawieniu wypadamy korzystniej. Zaskakujące jest to, iż wszystkie te procesy myślowe rozgrywają się płynnie, niejako poza naszą świadomością. Oznacza to mniej więcej tyle, iż w życiu rzadko dokonujemy tak wnikliwych analiz jak ja w tym artykule. Po prostu nasze doświadczenia, przeżycia, emocje i uczucia, myśli, sądy wartościujące pojawiają się automatycznie, co nie znaczy, że są nieistotne. Bynajmniej, stanowią fundamentalne podłoże tego, kim jesteśmy. Jak to więc możliwe? Przede wszystkim dlatego, iż zapisują się w naszej podświadomości i pozornie niedostępne dla nas, na co dzień ukryte, sprawują kontrolę nad naszym zachowaniem, myśleniem, przeżywaniem, czy odczuwaniem wszystkiego, co staje się naszym udziałem. Podświadomość bowiem to nic innego jak trwały ślad naszych minionych doświadczeń. Zatem kiedy na przykład nagle podczas udanego dnia, popadamy w gorszy nastrój i zupełnie nie możemy uchwycić przyczyny tego stanu, możemy śmiało odwołać się do treści podświadomych. Czasem wystarczy bowiem niewinny obraz, słowo, przelotny gest, by to, co zapisane w podświadomości- czasem wiele lat wcześniej, dało o sobie znać. Możemy, korzystając z teorii warunkowania powiedzieć, że jest to reakcja na określony bodziec. Wyjaśnię ten mechanizm, posługując się prostym przykładem- kiedy pijemy kawę w słoneczny, wolny dzień i nagle dzwoni telefon, a na wyświetlaczu pokazuje się imię znajomej, która podczas ostatniej rozmowy miała w sobie tyle żalu i pretensji, to choćbyśmy zignorowali to połączenie i odłożyli telefon na bok, wciąż delektując się pysznym napojem, nasz nastrój automatycznie może ulec gwałtownemu pogorszeniu. Dlaczego? Otóż właśnie dlatego że w naszej pamięci zapisał się ślad poprzedniej, przykrej dla nas konwersacji. Podobne procesy regularnie mają miejsce w naszej codziennej egzystencji. Nie zawsze są tak oczywiste jak w podanym przykładzie. Często są dla nas nieuchwytne i dopiero wnikliwa analiza może uświadomić nam jak bardzo nasza kondycja psychiczna jest zależna od czynników zewnętrznych. Te same mechanizmy działają przy poznawaniu drugiego człowieka. Coś, co kiedyś było dla nas przyjemne, gratyfikujące, będzie zapewne takie i w kolejnych, podobnych sytuacjach. Stąd tendencja do wybierania podobnych ludzi i szybkiego wartościowania ich zachowań. Nie ma w tym nic zaskakującego, bowiem nasz mózg przeładowany mnóstwem informacji, korzysta po prostu w takich chwilach z prawa do oszczędności poznawczej. Szybko wyciąga więc wnioski, nawet posiadając niewiele danych. Przywraca to poczucie homeostazy, czyli równowagi. Dzięki skrótowemu procesowi myślowemu jesteśmy więc spokojniejsi i możemy zainwestować naszą energię umysłową w inne, pilniejsze aktywności. Zatem nasze osądy drugiego człowieka rzadko oparte są na wnikliwych, rzetelnych analizach. Zdecydowanie częściej korzystamy z uproszczonych mechanizmów, które wymagają zdecydowanie mniej wysiłku i szybciej prowadzą do potwierdzenia naszych pierwotnych założeń i oczekiwań. Starałam się w tym artykule wykazać jak bardzo pobieżnie, często bez większego wysiłku poznawczego przyjmujemy zastane informacje, czyniąc z nich naszą jedyną prawdę. Nie możemy więc właściwie dziwić się temu, iż większość naszych pierwotnych sądów na temat drugiego człowieka, ulega tak drastycznym zmianom na przestrzeni wspólnie spędzonego czasu.